poniedziałek, 27 stycznia 2014

Od Natki-cz.2

Po 3 godzinach jazdy dotarliśmy  na miejsce.Była to jakaś bogata stajnia.Weszłam do środka,a tam usłyszałam jakieś krzyki.Szliśmy dalej,winęłam się mówiąc że zapomniałam telefonu,a czekam na ważny telefon.Puścił mnie.Szłam za ty mi krzykami,które po 20 minutach przerodziły się w rżenie.Zobaczyłam konia,jakąś dziewczynę i nie wiem co.Chyba jakiś bicz czy coś takiego.Nagle ktoś mnie od tyłu wziął i zatkał usta.Po chwili zrozumiałam,że to jakąś dziewczyna,powiedziała szeptem:
-Cicho bądź,bo nas wywalą.
-Kim jesteś i co tu robisz?-zapytałam jak mnie puściła
-Jestem dziewczyną,ratuje konia,a ty?Albo nie ważne,idź stąd.
-A co ona robi?
-Jak zostaniesz to zobaczysz,ale tego pożałujesz.
Znikła,ja poszłam szybko po telefon i wróciłam do rodziny,stali przed boksem.Jakiś pan powiedział:
-To ten koń,który został dla was zarezerwowany.
Otworzył boks,a tam kasztanowaty ogier,chyba ogier,tata zapytał:
-Jak ma na imię?
- Mistrz.
-A można zmienić imię?-zapytałam z ciekawości
-Nie.-odpowiedział
-Ja chce konia tato!Takiego samego jak Natki!-krzyczała Zosia
-Proszę o ciszę,tu unas zawsze jest cisza i konie nie są przyzwyczajone do hałasu.-powiedział surowo facet
-Przepraszam.-powiedziała Zosia
Nagle zadzwonił mi telefon,konie zaczęły rżeć,a stajenni uspokajać.Facet na mnie spojrzał złym wzrokiem.Powiedział:
-Proszę wyłączyć telefon pano..
-Natalio.Czekam na ważny telefon
Nic nie powiedział,ale widziałam że mu to nie pasuje.Przygotował go na jazdę prubnął.Wsiadłam na Mistrza,spróbowałam go pokierować do przodu,ale stał.Lekko go pociągnęłam,a on...o mało co mnie nie rzucił!Już mi się nie podobał,ale chciałam mieć konia,ięc dam mu radę.Próbowałam przez godzinnę ruszyć konia i nic!Stał w miejscu jak stał na początku.Dupa zaczęła mnie poleć,powiedziała,:
-Ten koń nie ruszy,nie pasuje do mnie prosze pana!
-Pasuje!Pasuje!Tylko go mocno ściśni nogami!
"Co?Przecież to konia zaboli.Ale on chyba lepiej wie.Spróbuje ,ale nie za mocno"Ścisnełam go leciutko, a on mnie rzucił i chciał zatakować,ale ten facet krzyknął:
-Mistrz zostaw ją,bo kara będzie!
A ten koń jak na gwizdek pobiegł do tego faceta,to napewno nie koń dla mnie.Wstałam,otrzepałam się z kurzu.Poszłam do taty.Kiedy doszłam usłyszałam:
-Kupujemy go!
-Co?!Nie kupujemy go!On mnie prawie zabił!
-On jest trudnym koniem,ale wspaniałym.
-Tato jak kupsz tego konia to sama się nim zajmuj,ja nie będę.-powiedziałam poważnie i stanowczo
-To nie a macie bardziej uległe?-zapytał tata
Facet chciał odpowiedzieć,ale ktoś wrzasnał za nami:
-Te koń jest poważnie rany!Oddajcie go mi albo was zgłosze!
-Nie!Wam nie damy i sobie zgłaszaj jak chcesz nic nam nie zrobisz!
-Dobra!Idę zawołać wójka i będziecie mieć kłopoty z sądem.Chcecie,widocznie tak.Proszę!
-Nie!Masz.-wtedy nie chętnie oddała konia
Dziewczyna wzieła tego konia ze sobą.
-Tato ja tu nie chce konia,chce konie z innej stajni,którą sama wybiorę.
-Dobrze.
Facet jeszcze godzinie gadał o ich koniach,ale jak tata mi coś obieca to dopełnia.Wróciliśmy do dmou.
                C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz