~~~~~~~~W nocy:
Obudziło mnie rżenie,wstałam.Poszłam szybko na dół z latarką,a kiedy byłam już na ostatnim schodku to dom zniknął,a stała się łąka z przeszkodami!Poszłam dalej,po chwili zobaczyłam Astrid na wzgórzu,krzyknęłam:
-Astrid!Chodź tu!
Astrid zaczęła biedź,ale kiedy była przede mną,nie staneła ale przeleciała przeze mnie.Byłam mocno zdziwiona,nagle cisze przerwały krzyki i rżenie.Chciałam jej pomóc,ale jak tylko ją dotykałam przenikałam przez nią.Nagle z tego koszmaru wyrwał mnie telefon,zeszłam go odebrać,a tu mama już odebrała,zaczęłam podsłuchiwać:
-Za ile da pan radę przyjechać?
-A co się stało?
-Nie wiem,Astrid zachowuje się dziwnie,to za ile pan mógłby przyjechać?
-Za 2 godziny.
-Dobrze,będę czekać pod stajnią.
Mama rozłączyła się.Poszlam pod schody i czekałam aż mama wyjdzie.Poleciałam do pokoju i ubrałam się w kilka minut.Poszłam do drzwi,chciałam je otworzyć,ale je zamknęła.Zostało mi wyjście przez okno kuchene.Więłam stołem i weszłam na okno,spojrzałam czy nie ma czegoś ostrego pod oknem,ale nie było,więc skoczyłam.Poleciałam w kierunku stajni.
~~~~~W stajni:
Stanęłam przed stajnią i dyszałam jak jakiś piesek.Weszłam chodź jeszcze nie złapałam oddechu.Usłyszałam ta jakby jakiś szum lub wybuch.Poszłam w to miejsce,bo już nie mogłam biegać.Nagle zobaczyłam cień,przylepiłam się do boksu i ostrożnie do niego weszłam,a tu idzie Oli!Co on tu robi?Potem coś pękło i zarżało.Było to dziwne,dobra Oli poszedł.Wyszłam z boksu i udałam się w kierunku rżenia,a tam co robi Oli to jego sprawa.
~~~~Ńa miejscu rżenia:
Chwila to jest boks Astrid.Weterynasz powiedział:
-Są słabe,musze je wziąść na pewien czas.
-Dobrze,ale jak będą lepsze proszę dzwonić.
-A córka wie?
-Nie,ale jej powiem w właściwym momecie.
-Dobrze.Dowidzenia.
-Dowidzenia.
Weterynasz poszedł z czymś lub kimś,nie widziałam co ,bo mama zasłoniła.Wyszła z stajni,nie zamknęła jej bo Oli jeszcze siedział.Ciekawe co wyprawia.Ja musiałam sprintem biec do domu.Na szczęście udało mi się dobiec przed mamą,wejść oknem kuchenym,ubrać piżamę i położyć się w łóżku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz