~~~~Rano:
Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi,powoli otwarłam oczy i spojrzałam w okno.Nie chciałam otwierać,bałam się że usłyszę o śmierci Astrid.Ubrałam się po cichu(jak przestał ktoś pukać) i usiadłam na parapecie okna.Patrzyłam się na świat za oknem,a jak patrzyłam widziałam też mnie i Astrid,każdą naszą wspólną chwilę.
~~~~~Po 3 godnach na oknie
Ktoś zapukał,nie miałam ochoty rozmawiać z nikim.Po chwili powiedział,nie przerywając pukania:
-Kochanie!Kochanie!Musimy porozmawiać!Wyjdź pokoju!
-Chce być sama!
-Anita wychodź,nie pomożesz Astrid siedząc w zamknięciu.
Podeszłam do drzwi,przekręciłam kluczyk i przyuliłam mamę,która powiedziła:
-Nie martw się o Astrid. Jest silną klaczą i na pewno tęski za tobą.Powinnaś być z nią,a nie w pokoju.
-Wiem mamo,ale jak usłyszałam od was to,to uciekłam do pokoju z myśli o tym,że Astrid może zginąć.
-Walczyła dla ciebie i źrebaków z śmiercią.
-Przeżyje?-zapytałam z wielką nadzieją
-Nie wiem,ale łatwo się nie da.
-To pójdę do niej.
-Leć Anita.
Poleciałam do Astrid.
~~~~~~~~W stajni:
Weszłam do boksu Astrid z kostkami cukru i kilkoma marchwiami.Astrid spała,położyłam jej marchewki i cukier w żłobie.Uśmiechnęłam się,ale i tak co godzinę przychodziłam sprawdzić czy wszystko dobrze u Astrid.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz