niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 7

Ten pomysł na posta dała mi moja koleżanka N.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mineło trochę czasu od naszych zawodów,imprezy i pierwszego pocałunku Krzysztofa i Emili.A moja biedna Astrid dalej miała to głupie zakażenie.Disiaj weterynarz przyjeżdża i do wiemy się co będzie z Astrid i najbardziej cieszyłm się z walentynek,była za trzy dni ^^Miałam już gotowe kartki walentynkowe dla najbliższych.
~~~~~~W stajni:
Weterynarz już przyjechał,nerwowo czekaliśmy na jego opinię.Po godzinie powiedział zdejmując rękawiczki:
-Mam same dobre wiadomości
-A jakie?-zapytałam z ciekawości
-Już nie ma zakażenia i za dwa tygodnie może już ćwiczyć,ale ostrożnie  z jej nogą.A druga to że wkrótce powiększy się rodzina Astrid.
-Czyli jest w ciąży?-zapytała mama
-Tak,za miesiąc oźrebi się, jakby coś się działo to proszę dzwonić.
-Dobrze,mogę iść do Astrid?-zapytałam
-Tak.
Weterynarz pojechał,wszyscy wrócili do normalnego życia,a ja siedziałam przy Astrid,powiedziałam tuląc ją:
-Nawet nie wiesz jak się ciesze.Jak się czijesz moja droga?
Astrid zarżała tajakby mi mówiła"Dobrze Anita.Nie martw się o mnie."Przytuliłam ją mocno.Musiałam już wracać do "normalnego" życia.
~~~~~~Wieczorem:
Miałam już zamykać stajnie,ale dziwne szumy doszły do mnie.Weszłam powoli do stajni,bałam się,ale musiałam wejść.Zobaczyłam widły przy wejściu,pewnie ktoś nie schował,wzięłam i poszłam powoli w tamtym kierunku.A na miejscu widzę Oli'ego!Byłam na niego zła,zapytałam go zła:
-Co tu robisz Oli?Przestraszyłeś mnie,prawie dostałam zawału!
-Nie denerwuj się,ja tylko...no.......yyyyy.Czemu masz widły?
-Mam na ciebie ,wiesz!Co tu robisz!?
-Czemu na mnie?
-Oli nie zmieniaj tematu!
-Nie denerwuj się,to szkodzi piękności czy czemuś tam.
-Oli!!!!!
-Masz marszczkę na czole.
-Zginiesz!!!!!!!
Zaczęłam go gonić widłami,a ten zwiewał.Po godzinie głupiego latania z widłami przewruciłam się na glebe,a Oli się śmiał jak osioł lub hiena.Wstałam,odłożyłam widły,a wziełam wiadro z zimną wodą,teraz zobaczy.Podeszłam do niego howając wiadro,a ten kretyn nawet nie myślał o ucieczce i oblałam go.Konie które to widziały zaczęły rżeć ze śmiechu,Oli stał się czerwony,a ja na drabine ,a potem do słomy na górze,a drabine rzuciłam.Oli skakał jak piłka.Ja wyszłam z tyłu(znowu tylko ja onim wiedziałam) i zamknęłam stajnię.Od razu zwialam do domu,bo pewnie Oli ma za pasówkę.Poszłam spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz