sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 5

Miałam już nie wklejać dzisiaj więcej rozdziałów,ale za to że tyle mam odwiedzin wkleje dziś najwięcej jak mogę i dlatego że też mam jutro koleżankę i nie mogła bym wkleić i pomaże mi wkleić posta pewnego.Łiiiiiiii!Miłego czytania!:3 Właśnie słucham Gosia Andrzejewicz - Wojowniczka + Tekst ,spodobała mi się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sadził mnie do auta.Odczepił przyczepe i ruszyliśmy.Szczęściem musieli robić przystanki bo gume łapali :)
~~~~~~Po dwóch godzinach(jutro zawody):
Nagle zobaczyłam Astrid,która leżała na środku drogi!Nie myśląc złapałam kierownicę i zjechaliśmy do rowy.Byli szokowani,więc dałam radę wydostać się z samochodu od razu pobiegłam do Astrid.Była poważnie rana w nadgarstek,ale powiedziałam:
-Astrid wiem,że musi ktoś ci zbadać nadgarstek,ale musimy stąd iść.
-Gdzie idziesz dziecko?-zapytał mnie idący do mnie tata Amandy
-Astrid wiem,że dasz radę,proszę.
Astrid z trudem wstała,poszłyśmy w las,a tam ukryłyśmy się w okopach(znowu moja robota).Po pogzinie poszłyśmy do domu cioci,a tam nie dostałam kary :)Astrid wyzdrowieje za okoła miesiąc(zakażenie,ale da się wyleczyć),a tata Amandy uszedł sucho,a nasz Prometeusz nie boi się ludzi i trafi do prawdziwej rodzinny,a tak dokładniej do rodzinny wielodzietnej.Wróciliśmy do domu,a rano do samolotu(oczywiście też Oli) i na zawody,ale ja bez Astrid tylko z Hamiczem :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz